Inne podania głosiły, że człowiek jest tworem jednego z tytanów -
Prometeusza, który ulepił go z gliny pomieszanej ze łzami. Duszę zaś dał
mu z ognia niebieskiego,
którego parę iskier ukradł z rydwanu słońca. Niedaleko miasta Panopeus
pokazywano chatę z cegieł, gdzie Prometeusz ongi dokonywał swej pracy.
Dokoła leżały odłamki gliniastej ziemi, a szedł z nich zapach
jakby ciała ludzkiego. Były to bowiem resztki nie zużytego materiału.
Dziś jeszcze czerwona ziemia beocka przypomina baśń o stworzycielu rodu
ludzkiego.
Człowiek Prometeusza był słaby i nagi. Palce miał
zakończone zbyt kruchymi paznokciami, by mu były obroną przed pazurami
dzikich zwierząt. Jedynie jego postać, niepodobna do otaczających
stworzeń, była widocznym obrazem bogów. Brakowało mu tylko ich siły.
Niby młode zjawy senne błądzili ludzie, bezradni wobec potęg przyrody,
której nie rozumieli. Wszystkie ich czyny były nieświadome i bezładne.
Widząc to Prometeusz ponownie zakradł się do wielkiego spichlerza ognia
w niebiesiech i przyniósł na ziemię pierwsze zarzewie. W siedzibach
ludzkich zapłonęły jasne ogniska ogrzewając mieszkańców i płosząc
drapieżne bestie. Mądry tytan uczył ludzi umiejętnego używania ognia,
sztuk i rzemiosł.
Nie podobało się to Dzeusowi. Mając w pamięci
niedawną walkę z gigantami, obawiał się wszystkiego, co pochodzi z
ziemi. Kazał tedy Hefajstosowi, z bogów najbieglejszemu we wszelkich
kunsztach, stworzyć kobietę cudnej urody, na wzór bogiń nieśmiertelnych. Gdy misterne to dzieło już było gotowe, Atena nauczyła pierwszą niewiastę pięknych robót kobiecych; Afrodyta otoczyła jej oblicze wdziękiem i w oczy wlała urok uwodzicielski;
Hermes dał je skryty i pochlebczy charakter wraz z darem kuszącej
wymowy; w końcu ubrano ją w złoto i uwieńczono kwiatami. I nazwano ją
Pandorą, albowiem była ona darem dla ludzi od wszystkich bogów i każdy z
bogów obdarzył ją jakąś szczególną właściwością. W posagu otrzymała
glinianą beczułkę szczelnie zamkniętą, której zawartości nikt nie znał.
Tak wyposażoną Pandorę
zaprowadził Hermes, posłaniec bogów, na ziemię i zostawił ją przed chatą
Prometeusza. Mądry tytan wyszedł przed dom przyjrzeć się pięknej
nieznajomej i od razu zwietrzył jakiś podstęp. Nie przyjął jej więc, ale
odprawił i innym doradzał tak samo postąpić. Lecz Prometeusz miał brata
nie bardzo rozumnego, imieniem Epimeteusz, co się wykłada: "wstecz
myślący". Ten nie tylko nie wygnał Pandory, lecz natychmiast z nią się
ożenił. Pandora ciekawa była zajrzeć do owej beczułki, którą bogowie
dali jej we wianie. Ale przyszedł Prometeusz, odwiódł brata na stronę i
przestrzegał: "Niemądry Epimeteuszu - rzekł - zrobiłeś już jedno
głupstwo, żeś tę niewiastę, na zło chyba stworzoną przez bogów, przyjął
do domu. Nie czyń przynajmniej drugiego głupstwa i nie otwieraj beczki
ani żonie nie pozwalaj, bo tak mi się zdaje, że w niej jakieś wielkie
licho siedzi". Epimeteusz przyrzekł, że się nad tym zastanowi. Miał
zwyczaj myśleć bardzo długo i powoli, tak że zanim zdążył rozważyć słowa
brata, szybkomówna Pandora nakłoniła go do otwarcia beczki. I
oczywiście stało się nieszczęście. Ledwo podniesiono wieko, wyleciały na
świat wszystkie smutki, troski, nędze i choroby i jak kruki obsiadły
biedną ludzkość.
Prometeusz chciał teraz bogom podstępem za podstęp odpłacić. Zabił wołu i podzielił go na dwie części: osobno złożył mięso, które owinął skórą, oddzielnie zaś kości, i nakrył je tłuszczem.
Zaczem poprosił Dzeusa: "Którą część weźmiesz, będzie odtąd bogom
poświęcona". Dzeus wybrał tę, gdzie było więcej tłuszczu, domyślając się
pod jego grubą warstwą najdelikatniejszego mięsa. Natychmiast przekonał
się, że to same kości, okryte najgorszym tłuszczem. Ale wyrok był
niecofniony: te właśnie części zwierząt składano w ofierze bogom niebieskim.
Dzeus zemścił się okrutnie. Na jego rozkaz przykuto Prometeusza do
skały Kaukazu. Co dzień zgłodniały orzeł zalatywał, by mu wyjadać
wątrobę,Co dzień zgłodniały orzeł zalatywał, by mu wyjadać wątrobę, która wciąż
odrastała. Wokoło było pusto i głucho. Skazaniec nie słyszał głosu
ludzkiego ani nie ukazywała mu się twarz przyjazna. Palony gorącymi
promieniami słońca, bez ruchu i spoczynku, trwał Prometeusz, niby
wieczny wartownik, dla którego zawsze późno przychodzi noc w płaszczu
gwiaździstym i za późno zorza poranku roztapia się w ciepłocie dnia.
Jego próżne jęki spadały w przepaść gór jak martwe kamienie.
Prometeusz jest jedną z najwznioślejszych postaci w mitologii - bóg,
który cierpiał przez miłość dla ludzi. Zanim do nich przemówił, byli jak
ślepcy i brodzili w mroku, nie wiedząc ani o sobie nic, ani o świecie
otaczającym, były im obce budowy kamienne, strzelające ku słońcu, nie
znali sztuki ciesielskiej. Nie umieli powiedzieć, kiedy następuje kres
zimy lub kwietnej wiosny, albo jesieni bogatej w plony. Żyli jak mrówki w
ciemnych
jaskiniach, aż on im pokazał, gdzie wschodzą gwiazdy i kędy zachodzą.
Dał im naukę o liczbach, najprzedniejszą wiedzę i objawił kunszt
pisania, ten skarbiec pamięci i źródło poezji. Oswoił zwierzęta, konie
zaprzągł do wozu i na słone morze spuścił płóciennoskrzydłe statki. Dał
chorym lekarstwa kojące i wynalazł zioła, które ból usuwają. W głębi
ziemi wyśledził cenne metale i objawił, jak ze snu, lotu ptaków i głosów
w przyrodzie odgadywać przyszłość. Prometeusz w człowieku rozbudził
ducha i dał mu moc panowania nad światem. [...]
dzięki :) tyłek ratujesz
OdpowiedzUsuń